Archiwum kategorii: Treny

W zachwycie i grozie

Moja córka, moja córka umarła!…
Jak sercu powiedzieć: nie płacz,
kiedy rozpacz serce przeżarła,
a to serce wyrwać i zdeptać.

Moja córka… Ach! żadnej kochance
nie mówiłem tak siebie do dna
jak Ance…
A była mi ona podobna

do świata, który się stawał
w zachwycie i grozie,
a jam serce gorące podawał
na mrozie.

Jasność

Obudziłem dobrego pisarza,
byłem trochę zawiany;
to się zdarza,
jestem z tego przesadnie znany.

Obudziłem go w dobrym celu
i wiersz położyłem obok,
powiedziałem mu: „Przyjacielu,
patrz: obłok,

przyjrzyj się, to moja córka,
widzisz, fruwa,
spójrz – takie same piórka…”
i łeb mi się mgłą zasnuwa…

A ja z tej mgły chcę uciec
w jasność,
powrócić do jasności, powrócić,
zasnąć.

Firanka

Otworzyłem okno, a firanka
pofrunęła ku mnie,
jak Anka
w trumnie.

Biała firanka, błękitne zasłony,
zaszeleściło…
O! pokaż mi się od tamtej strony!
Jesteś? Jak miło!…

Jak miło…jak miło…jak strasznie,
moja miła…
ja już chyba nie zasnę…
Firanka?…Czy tyś tu była?

Brzoza

Przeciw smutkom cóż pocznę,
o! brzozo!
Usnę, ależ się ocknę,
coś się we mnie rozpęta,
by pamiętać, pamiętać,
o! brzozo!

Córko moja nieżywa,
o! brzozo!
pieśni nić niegodziwa
chce mnie spętać trumiennie
i – ztruta – być we mnie,
o! brzozo!

Jakże rozpacz wyrazić, gdy żyję,
o! brzozo!
kiedy słowa nijakie, niczyje,
a ja powiem rozpaczą
słowom, że nic nie znaczą,
O! brzozo!

Bratek

Przyniosłem bratek z grobu Anki,
stoi przede mną,
i znowu będą chmurne poranki,
w południe ciemno.

Chciałem powiedzieć pani doktór,
że tak mi lepiej,
a ona mnie, żeby zamknąć okno,
będzie cieplej.

A czy tam ciepło w tej jesionowej
wąskiej trumnie?
Chory. W lecznicy. I znów na nowo.
Chciałbym umrzeć.

Złamię termometr, wyleję leki,
precz z medycyną, daleko.
Ale ten bratek, bliski i daleki,
spojrzę – i lekko.

Anka, pożyję, dopóki będę
ten bratek biały
oplatał w miłość, śmierć i legendę,
w tym jestem cały.

2 XI 1961